Uwielbiamy słuchać o tym jak piękne rzeczy zmieniają życie. Jak wpływają na otoczenie, na nastrój właściciela. Same w końcu staramy się otaczać się pięknem. Ja na przykład uwielbiam stare apteczne szafy (choć nie mogę posiadać ich w dużej liczbie), które są bardzo funkcjonalne i dizajnerskie i dla mnie piękne. Moja przyjaciółka z warszawskiej Pragi kolekcjonuje cudny kryształ z lat 20. ubiegłego stulecia, taki artdekowski, ręcznie szlifowany; mój bliski znajomy - kolekcjoner antyków z Bytomia - w swoim mieszkaniu położył starą orzechową podłogę z odzysku – jest bajeczna i unikatowa.
Kochamy też piękne zapachy: perfum, kremów, mydeł i olejków. Wpływają one łagodząco i pozytywnie na percepcję świata.
Ale tym, co najbardziej nas „dotyka” również w aspekcie estetycznym, tym co jest na nas, na nas bezpośrednio, tuż przy skórze, jest ubranie.
W moim przypadku lniane ubranie.
Już od roku non stop ubieram się w len.
Już od roku w Bäckerei Bytom szlifujemy nasze fasony, a wśród nich szmizjerkę tak, aby była jeszcze wygodniejsza i bardziej praktyczna. Ją uwielbiamy, jest przepiękna.
Teraz wyobraźcie sobie: środa, godzina 6.30, właśnie wypiłam czarkę pokrzywy – uwielbiam pokrzywę i bez kokieterii smakuje mi, potem sekwencją asan powitałam słońce, które zaczyna wabić mnie do życia, wzięłam letni prysznic skórę głaszcząc różanym mydełkiem, szybki romans z mężem, dzieci wciąż śpią, eh… i teraz wchodzi ONA: piękna turkusowa; jak niebo nad Tel Awiwem, jak tafla oceanu na plaży w Portugali, jak nieoszlifowany diament, który łapie kolory z tego delikatnego lnu. Szmizjerka. Sukienka koszulowa. Królowa wśród sukienek praktycznych, eleganckich, miejskich. Mam już na sobie bieliznę, lubię taką zwykłą, sportową, aby cały dzień był luźny i wygodny. Wkładam więc moją szmizjerkę o rozmiarze S. Najpierw wsuwam jeden rękaw, tutaj zazwyczaj zahaczam o moją „nitkę kabalistyczną”, która noszę w nadziei na protekcję od złych oczu, potem drugi rękaw... Już w połowie łokci czuję ten przemiły chłód jaki daje nam len. Podciągam sukienkę na barki, dobrze się rozprowadza i obejmuje miłym gestem moje ramiona. Doskonale pasuje do mnie. Spływa błogo po plecach i delikatnie układa się na talii. Teraz zapinam. Musze przebrnąć przez wszystkich dwanaście guzików. To jest dla mnie wielka przyjemność. Jakby te naturalne małe okrągłe orzechowe guziczki wchodziły w dialog i delikatnie zapinały cały strój. Na koniec lubię omotać się paskiem, wtedy mam większy kontakt z materiałem – czuję go w tali. Rękawy często podwijam, aby odsłonić ręce i przedramionami zaczerpnąć światła; to taka wersja bardziej na luzie. Przeglądam się w lustrze i widzę super dziewczynę; matkę, kumpelę, rozkręcającą się kobietę sukcesu w pięknej sukience uszytej z dużym pietyzmem. Zaprojektowaną przez dwie fajne kobiety. I już wiem, że ten dzień, w zwykłego środku tygodnia, będzie wyjątkowy…. Tyle radości i nadziei może dać jeden ciuch!
W rzeczywistości jednak, w danej chwili, tej konkretnej, siedzę przed kompem i piszę dla Was. Mój maluteńki synek po woli zaczyna się rozbudzać, więc piszę na wyścigi non stop walcząc z czasem.
Ten mój idealny poranek istnieje, gdzieś na mnie czeka, tak jak wszystkie piękne miejsca które odwiedzę i rzeczy które nabędę. Jak nie teraz to za jakiś czas.
Nie stresuje mnie to i nie smuci. Oprócz dziecka nic mnie nie goni. A szmizjerka jest faktycznie taka jak ją opisałam: idealnie skrojona, delikatna i piękna. I właśnie patrzę na nią i wiem że czeka na mnie. I w tym momencie nachodzi mnie myśl: skoczę w niej do kina na najnowszy film Pedro Almodóvara – zaczerpnę atmosfery suchego Madrytu przez ekran bytomskiego kina.
_____________________________________________________________
Zdjęcia: Marta Chrobak
_____________________________________________________________
Podobne artykuły: